Czy cukier naprawdę uzależnia? Święta to najlepszy moment, by to sprawdzić
Czy cukier naprawdę działa jak narkotyk? Gdyby tak było, po świętach wszyscy biegali byśmy po domu w gorączkowym amoku, szukając kolejnej porcji sernika jak w jakimś sitcomie. Tymczasem…
Czy cukier naprawdę działa jak narkotyk? Gdyby tak było, po świętach wszyscy biegalibyśmy po domu w gorączkowym amoku, szukając kolejnej porcji sernika jak uzależniony bohater sitcomu. Tymczasem…
Po świętach nikt już nie chce ciasta
Przypomnij sobie rodzinne powiedzonka:
"Nie ruszaj, to na święta!"
"Zjedz, bo się zmarnuje."
Z jednej strony – przez kilka dni wstrzymujemy się, budując napięcie. Z drugiej – po świętach czujemy, że należy wszystko wyczyścić z lodówki by się nie zmarnowało.
Znasz ten schemat? Jeszcze chwilę wcześniej makowiec śnił się po nocach, mazurek był skarbem narodowym, a sernik wydawał się uosobieniem szczęścia. A potem przychodzi drugi dzień świąt, a po nich przeglądanie zapasów i… ciasto zaczyna zalegać.
Wciskamy sobie ostatnie kawałki, bo „szkoda wyrzucić”, bo „mama się napracowała”, bo „takie dobre było”. Ale już nie smakuje tak samo. I nikt nie krzyczy: „Dajcie więcej mazurka, bo nie wytrzymam!”.
I to jest moment prawdy
Jeśli cukier byłby naprawdę uzależniający – nie przestawalibyśmy jeść ciast z powodu znudzenia nimi. Jednak przestajemy. Bo nie mamy już ochoty. Bo nasz organizm mówi: „Wystarczy.”
To nie cukier uzależnia. To ograniczenia, zakazy, mentalność świątecznego przyzwolenia sprawiają, że przez kilka dni wydaje nam się, że jedzenie nami rządzi. Ale kiedy dostępność staje się męcząca – naturalnie wraca równowaga.
Oczywiście, tak się nie stanie u osób stosujących restrykcje dietetyczne – ale o tym później.
Święta to teatr przesady – i to jest OK
W święta często przejadamy się, bo:
jedzenie jest wszędzie,
atmosfera sprzyja ucztowaniu,
„od święta można”,
czujemy presję gościnności i tradycji,
jemy z nudów, bo to świąteczne zajęcie
jemy by się nie zmarnowało.
Ale to nie oznacza, że jesteśmy uzależnieni. To oznacza, że… jesteśmy ludźmi lubiącymi tradycje. Przeciętny człowiek, który nie jest zagłodzony (ani nie odchudza się do idealnej sylwetki), po chwilowym przegięciu czuje, że jego ciało samo próbuje wrócić do balansu, mówiąc: „dość”.
Zastanów się w te Święta:
Czy naprawdę czujesz tę samą przyjemność z trzeciego kawałka sernika jak z pierwszego?
Czy po świętach myślisz tylko o tym, jak zdobyć więcej ciasta?
Czy raczej czujesz lekkie odrzucenie na widok kolejnego talerza pełnego słodkiego?
Nie zrozum mnie źle – nie zachęcam do życia na diecie złożonej wyłącznie z sernika i mazurka dla testów uzależnienia. Ale chcę, żebyś przyjrzał się temu zjawisku z ciekawością, nie z lękiem. A święta to doskonała okazja, by to zrobić.
Czas na eksperyment
W tym roku zrób coś inaczej:
Jedz sernik, makowiec i mazurek z uwagą.
Zauważ, czy każdy kęs daje ci tyle samo przyjemności.
Sprawdź, kiedy twoje ciało mówi: „dziękuję, już wystarczy”.
Nie musisz robić tego perfekcyjnie. Wystarczy, że zaczniesz zauważać moment. Bo świadome jedzenie obala mity najszybciej.
Świąteczne bajki, które opowiadamy co roku
„Uwielbiam biesiadować”, „Nie mogę się powstrzymać, jak coś leży na stole” – to narracje, które przekazujemy sobie z pokolenia na pokolenie. One tworzą magię świąt, ale też utrwalają schematy, które później trudno przełamać.
To nic złego, że lubimy świąteczne jedzenie. Ale warto sprawdzić, czy to, co nam się wydaje, faktycznie się wydarza, czy tylko... się opowiada.
Nie ma głodu na więcej, tylko przesyt
Część osób jednak myśli: „Ale ja po świętach nadal mam ochotę na sernik, to znaczy, że jestem uzależniona”.
Jeśli tak masz, zatrzymaj się na chwilę i zapytaj siebie:
Czy ta ochota jest taka sama jak pierwszego dnia?
Czy naprawdę czujesz przyjemność z kolejnego kawałka?
Mam nieśmiałą sugestię: żadna ilość jedzenia nie da tak intensywnej satysfakcji jak pierwsza porcja – tym bardziej jeśli jesteś ciągle najedzona. Bo taki już nasz ludzki los – nie potrafimy doceniać niczego, co jest dostępne w nadmiarze.
Czas przemyśleć narrację o „cukrowym uzależnieniu”
Nie możesz zjeść więcej, żeby poczuć tę samą przyjemność. Jeśli przyjemność się skończyła, nie pozostaje nic innego jak zaczekać, aż znów pojawi się głód.
Nie trzeba się odcinać od ciast i ciasteczek na siłę, żeby „odzyskać kontrolę”.
Osoby jedzące intuicyjnie, gdy przestały walczyć z jedzeniem i zaczęły naprawdę czuć, co im służy, nie mówią sobie: „koniec tego dobrego, czas wrócić na dobre tory”. One oddychają z ulgą, że koniec tego nadmiaru i można wrócić do swojej przyjemnej rutyny.
Niestety, nie poczują tego osoby ograniczające jedzenie. Ich ciała często odczuwają zwiększony głód, a z powodu długotrwałych ograniczeń ulubionego jedzenia – ono smakuje im bardziej.
Częściowo to kwestia fizjologii: zmniejszona ilość leptyny - hormonu odpowiadającego za sytość, więcej greliny - hormonu głodu, większa wrażliwość na dopaminę. Częściowo psychiki: zakazane owoce zawsze smakują najlepiej.
Dla całej reszty, która jest wystarczająco odżywiona, Święta to wspaniały czas, by uświadomić sobie, jak to naprawdę działa. Bo po kilku dniach ciasteczkowej rozpusty okazuje się, że wcale nie mamy ochoty na więcej. A to nie brzmi jak uzależnienie.
To brzmi, jakby się słodkie przejadło.
To nie cukier uzależnia – to zakaz
Jedzenie to nie narkotyk. Ale tak – może się wydawać, że coś jest z tobą nie tak, jeśli:
masz do niego dostęp tylko od święta,
masz poczucie, że „teraz można” i trzeba się najeść na zapas,
przez resztę roku próbujesz ulubionego jedzenia unikać i żyjesz w napięciu.
To nie cukier wywołuje takie reakcje. To brak dostępu, stres, lęk, presja. A potem – oczywiście – poczucie winy.
To, czemu się opierasz – zostaje z tobą dłużej
„What you resist – persists.”
To psychologiczna prawda, którą czujesz na własnej skórze... zwłaszcza w relacji z jedzeniem.
Ile razy mówiłaś:
„Nie mogę jeść słodyczy.”
„Nie wolno mi sięgać po chleb.”
„Muszę się powstrzymać.”
Za każdym razem, kiedy walczysz – jedzenie staje się jeszcze bardziej kuszące. Za każdym razem, kiedy odmawiasz sobie – myślisz o tym jeszcze więcej.
Nie dlatego, że coś jest z Tobą nie tak. Dlatego, że tak działa umysł.
👉 Jeśli naprawdę chcesz przestać ciągle myśleć o jedzeniu – przestań z nim walczyć. Zacznij je rozumieć.
Zamiast oporu – ciekawość.
Zamiast zakazów – obserwacja.
Zamiast „nie wolno” – pytanie: „czy to mi służy?”
A teraz… zaproś przyjemność do stołu
Zachęcam Cię do jedzenia w te Święta ze smakiem.
Zamiast z góry zakładać, że ciasto cię „wciągnie i tobą zawładnie” – jedz uważnie i obserwuj.
Zamiast walczyć z pokusą – zaproś przyjemność do stołu. Jeśli coś ci smakuje – ciesz się tym bez poczucia winy i zauważ, kiedy przyjemność odchodzi.
Zamiast powtarzać, że „nie umiesz przestać” – zauważ, kiedy jesteś nasycona. Jeśli czujesz sytość – uszanuj to.
Zrób tylko tyle, a odkryjesz, że jedzenie może być inne niż myślałeś. Może być spokojne. Smaczne. Normalne.
A jeśli chcesz iść dalej…
📘 W moim ebooku „Dlaczego tracę kontrolę nad jedzeniem?” tłumaczę, jak nasze przekonania i zakazy tworzą fałszywe poczucie uzależnienia. I pokazuję, jak z tego wyjść – łagodnie, z ciekawością i szacunkiem do siebie.
👉 [Kliknij tutaj, by go odebrać] i zacznij odzyskiwać spokój – także po świętach 🎄
Absolutna prawda - zaczęłam chudnąć, gdy wyrzucilam z glowy wszystkie zakazy i nakazy. Jem co chcę i ile chcę. Choć moją słodką tajemnicą jest, że robię to tylko kilka godzin dziennie